dla Mya ♥
| DOM |
2 LATA WCZEŚNIEJ
Pierwszy powód był
prosty.
Miał cztery łapy, ogon
i szczekał.
1
—
Pies?
Juvia mrugnęła
kilkakrotnie, a przygaszone życiowym smutkiem oczy wykazały
chwilowe zainteresowanie. Dwudziestodwuletnia kobieta spojrzała
pytającym wzrokiem na Erzę, obejmując zmarzniętymi dłońmi
ciepły kubek z kawą, nad którym radośnie unosiła się para.
Deszcz, który początkowo nieśmiało pukał w okno, w przeciągu
kilku późniejszych minut nabrał wystarczająco dużo pewności
siebie, aby prosić o większą uwagę. Pomiędzy kobietami zapadła
chwila ciszy, więc zarówno krople uderzające w szybę, jak i
rytmiczne stukanie drewnianego zegara z kukułką całkowicie
wypełniły pomieszczenie swą charakterystyczną melodią.
—
Juvia nie jest pewna czy
dobrze zrozumiała —
wyjaśniła w końcu.
Erza uśmiechnęła się
delikatnie, unosząc kubek do ust.
—
Uważam, że to świetny
pomysł - zaczęła, wcześniej zanurzając swoje wargi w kawie z
mlekiem, ciesząc się chwilowo jej niezastąpionym aromatem. —
Spędzanie tylu deszczowych dni
samotnie, pomiędzy czterema ścianami tego domu, musi być dla
ciebie ciężkie. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale najwyższa
pora, aby zostawić, to co, było za sobą i wyjść ze swojej
skorupy. Nie możesz tak żyć wiecznie!
Juvia mocniej ścisnęła
dłonie na swoim kubku. Nogi pod stołem zaczęły delikatnie drżeć
i nawet chwilowe przymknięcie powiek oraz skupienie się w
myślach na przyjemnych rzeczach nie były w stanie opanować reakcji
jej organizmu. To tak, jakby perspektywa zrobienia kroku naprzód
była najgorszym, życiowym scenariuszem, który prześladował ją
od kilkunastu miesięcy.
—
Jak zwykły pies ma pomóc
w tym Juvii? —
zapytała niepewnie, spoglądając na
czerwonowłosą w skupieniu. —
To tylko zwierzę.
—
Jestem pewna, że może
zdziałać cuda! —
odpowiedziała i dla potwierdzenia
swoich słów pokiwała głową —
Ostatnio oglądałam program, który idealnie obrazował przepiękną
więź, która potrafi się wytworzyć pomiędzy człowiekiem a psem!
Juvia położyła łokieć
na starym stoliku, przy którym siedziały i oparła prawy polik na
swojej dłoni, która nie była już tak zimna, jak chwile temu.
Mebel okryty wytartą i w niektórych miejscach dziurawą, kremową
ceratą zaskrzypiał złowieszczo, jednak niebieskowłosa zignorowała
jego jęk.
—
Juvia wątpi, że cokolwiek
jest w stanie zmienić to... —
zacięła się, nie będąc pewną, jak
określić bezsensowność swojego istnienia, które odczuwała -
wszystko —
dokończyła z żalem.
—
Najlepsze są nagłe zmiany
—
zapewniła Erza —
Najtrafniejszy synonim głupoty to planowanie i przewidywanie życia.
Kolejny to szukanie na siłę powodu do niego.
Juvia patrzyła się na
dziewczynę, chłonąc każde padające z jej ust słowo i chowając
głęboko w swojej podświadomości. W głębi duszy zgadzała się z
nią, jednak powiedzenie tego na głos było automatycznym
przyznaniem się do porażki. W jej charakterze siedziała pewna
pewność siebie, która nie uznawała przegranej i proszenia o
pomoc.
Uwaga Juvii skupiona była
jednak na czymś zupełnie innym. Słowa, które wypowiedziała
czerwonowłosa, miały drugie dno, które dziewczyna potrafiła bez
problemu wykryć i odczytać. Dodatkowo nerwowe unoszenie się
kącików jej ust i mocniej zaciśnięte dłonie na kubku, zdradzały
lekkie poddenerwowanie i smutek.
—
Juvia jest pewna, że
Jellal wkrótce wróci —
wypaliła, zmieniając temat.
Erza uśmiechnęła się
smutno i oparła prawym ramieniem o ścianę. Po chwili jej głowa
delikatnie opadła na bok, spoczywając na starej kuchennej tapecie.
Czerwień jej włosów była niezwykłym kontrastem w tym ponurym
pomieszczeniu.
—
Czekanie i odliczanie
godzin to najgorsze, co człowieka może spotkać —
powiedziała z nostalgią, patrząc się
na nieokreślony punkt za oknem.
– Czekasz wieczność na tę jedną, nietrwałą sekundę.
—
Juvia tak nie myśli! —
zaoponowała szybko.
Brązowe oczy Erzy powoli
przeniosły się na właścicielkę domu. Początkowo Juvia myślała,
że czerwonowłosa w jakiś sposób zaprzeczy. Ta jednak patrzyła w
skupieniu na nią i tylko czekała cierpliwie na kontynuowanie jej
myśli.
—
Juvia uważa, że —
zaczęła niepewnie, szukając w głowie
odpowiednich słów —
lepiej żyć, czekając na coś, rozróżniając każdy dzień,
który przybliża nas do celu, niż istnieć samym przyzwyczajeniem.
Nawiązywanie do swojego
obecnego położenia zawsze było czymś, co rozbierało jej prywatną
część życia do naga, odsłaniając miejsca, które wolałaby
ukrywać pod milczeniem przed całym światem. Miała jednak
przeczucie, że w owej sytuacji, gdy rozmowa weszła na takie, a
nie inne tory, nie musi wstydzić się swojego ciała.
Wzięła głęboki oddech i
kontynuowała, chociaż słowa, które wypływały z jej ust,
otwierały stare rany, które delikatnie zaczęły krwawić.
—
Juvia czuje się
zredukowana do samego instynktu przetrwania. Juvia już na nic nie
czeka. Nie ma powodu, by odróżniać dni.
Powietrze, które krążyło
wokół nich, stawało się coraz gęstsze i na swój sposób
niebezpieczne. Juvia czuła jej ciężar na swoich plecach.
—
Dlatego potrzebny ci pies!
—
odparła Erza, wybuchając nagłym
entuzjazmem.
W jednej chwili całe
napięcie pękło jak bańka mydlana, jakby było tylko złudzeniem.
Juvia westchnęła ze
zrezygnowaniem.
2
Następnego dnia Juvia
siedziała przy tym samym stole, rozkoszując się od czasu do czasu
jej ulubioną kawą, która stała na wyciągnięcie ręki. Cerata od
dawna znikła pod stertą wielu papierów, które dziewczyna zdołała
już przetłumaczyć lub czekały cierpliwie na swoją kolej. Pomimo
pracy, w której próbowała się z całej siły zatracić, jej myśli
często uciekały do wczorajszej rozmowy. Niebieskowłosa ciągle
próbowała uwierzyć w niedorzeczność pomysłu jej przyjaciółki,
który jednocześnie ją przerażał i intrygował.
Dziwna niepewność, która
biła razem z jej sercem, sprawiała, że dziewczyna co kilka minut
sprawdzała godzinę, jakby wraz z nadejściem południa miała
nastąpić ogromna rewolucja, nieograniczająca się jedynie do tego
domu i jej życia.
Juvia westchnęła smętnie,
wracając myślami do pracy.
Po śmierci babci, która
przez całe życie sprawowała nad nią opiekę, poczuła się, jakby
coś w niej pękło. Było to doświadczenie o tyle przygnębiające,
bo rozkruszyło jej osobowość na miliony kawałków, których nie
dało się pozbierać z dnia na dzień. Wiele elementów zostało
naruszonych w takim stopniu, że ich dopasowanie do czegokolwiek
stało się wręcz niemożliwe, tym bardziej dla osoby, która
próbowała odnaleźć je samodzielnie.
Dom, w którym przez kilka
lat czuła się bezpieczna, w jednej chwili stał się czymś
niepokojącym, traktującym ją jak szkodnika, którym można w
zabawny sposób manipulować. W jego sidłach czuła się jak więzień
i chociaż za drzwiami otwierał się zupełnie inny świat,
dziewczyna z obojętnością tłumaczyła sobie, że tak jest lepiej.
Mimo wszystko powolne wysysanie z niej życia, rozkoszowanie się jej
kruchością, było lepszą i stabilniejszą perspektywą niż
jakiekolwiek zmiany, niosące ze sobą niepewność.
Gdy tylko zegar wybił
południe, ktoś z niewyobrażalną energią i entuzjazmem zapukał w
drzwi frontowe.
Juvia oderwała się od
papierkowej roboty i ze strachem, co się stanie, gdy otworzy,
pomyślała, że Erza jest na swój sposób niezwykłym człowiekiem.
Angażując się w jakąś sprawę, potrafiła włożyć w nią całe
swoje serce i zrobić wszystko, aby zakończyła się ona sukcesem.
Kierowała się przy tym jedynie humanitaryzmem, który pomimo
ciężkiej przeszłości, został w nią wpojony i to właśnie na
nim zbudowała swój światopogląd.
Juvia otworzyła drzwi, za
którymi czekała Erza z niewielkim, kartowym pudełkiem i torbą
przewieszoną przez ramię, była napakowana niezidentyfikowanymi
rzeczami, które zdawały się być bardzo ciężkie. Tego dnia
Erza spięła włosy w kucyk i założyła zwiewną, kremową
sukienkę, gdyż temperatura była wyjątkowo wysoka.
—
Juvia nadal uważa, że to
zły pomysł —
jęknęła i wyszła na zewnątrz, gdy
podekscytowana czerwonowłosa położyła karton na werandzie.
Ukucnęła przy przedmiocie,
którego przykryte wieka nie pozwalały dostrzec tego co kryło się
w środku. Przez chwilę miała nadzieję, że przyjaciółka
zrezygnowała z tego spontanicznego pomysłu, jednak gdy coś
poruszyło się w kartonie, a zaraz potem wydało niepewne
szczeknięcie, przekreśliła ten pomysł na wieczność.
Podniosła delikatnie
papierowe zagięcia, a oczom ukazał się niewielkiej wielkości
szczeniaczek, który na jej widok przekręcił z zaciekawieniem
głowę i zamerdał szczęśliwie ogonem, dysząc lekko. Juvia
chwilowo oniemiała z zaskoczenia, gdy psie oczy przyglądały
się z całkowitą ufnością, odbijając w swojej brązowej
otchłani jej niepewne i zdystansowane spojrzenie. Był na swój
sposób uroczy, a jego niewinny wygląd i puchata, szara sierść
sprawiały, że Juvia nie mogła zrozumieć, jak ktoś mógł
porzucić takie stworzenie.
Spojrzała na Erzę, chcąc
znaleźć w niej jakieś oparcie, jednak widząc jej niesamowite
zadowolenie na twarzy, zrezygnowała.
—
Babcia była uczulona na
sierść, więc Juvia nigdy nie miała zwierzaka —
powiedziała niepewnie.
Szczeniak zaszczekał
przyjaźnie, jakby chciał powiedzieć, że jemu to nie przeszkadza.
—
Juvia nie ma pojęcia, jak
się tym opiekować —
odparła, niemal płacząc.
—
Spokojnie! —
uspokoiła ją Erza, kucając obok
dziewczyny. —
Zadbałam o to!
Z torby, której zawartość
postanowiła ujawnić czerwonowłosa dopiero teraz, wyciągnęła
kilka obszernych książek. Każdy grzbiet posiadał wygrawerowany
tytuł, który zawierał w sobie przynajmniej jeden rzeczownik pies.
—
Jest tutaj wiele
fascynujących rzeczy na ten temat i jestem pewna, że ci pomogą w
razie jakichkolwiek kłopotów —
wyjaśniła, kartkując pierwszą lepszą
książkę, jednocześnie zaintrygowana jej treścią.
Juvia westchnęła
zrezygnowana. Nie miała serca po raz kolejny odmawiać, widząc
szczęście, które malowało się w spojrzeniu Erzy z powodu samego
faktu, że mogła jakoś pomóc. Juvia doceniała ten gest, tym
bardziej, że czerwonowłosa zadbała o takie dodatki jak książki i
specjalnie trudziła się, aby przyjechać do niej autobusem, mając
w kartonie szczeniaka. Na swój sposób jej serce było poruszone
bezinteresowną pomocą, chociaż nawiedzały ją również z tego
powodu ogromne wyrzuty sumienia. Czuła się przy tym taka
bezużyteczna i nie miała bladego pojęcia, w jaki sposób mogłaby
odwdzięczyć za to wszystko, pomimo że było to dla niebieskowłosej
bardzo kłopotliwe.
—
Dlaczego Juvia? —
spytała.
—
Bo jako przyjaciółka chcę
ci dać powód. —
Uśmiechnęła się delikatnie.
Juvia spojrzała zdziwiona
na Erze.
—
Do czego?
Czerwonowłosa wzięła
psiaka na ręce i podniosła się z kucek. Dziewczyna,czując się
niezręcznie i jednocześnie ciekawa odpowiedzi, podążyła za jej
śladem, prostując swoje ciało.
– Do życia.
Dwa zwykłe słowa
zabłądziły pomiędzy wiatrem i gdy ten nabrał prędkości,
uderzył w nią z całą swoją siłą. Wbrew pozorom nie zabolało,
a jednak Juvia wstrzymała na chwilę oddech, urzeczona ich prostotą
i jednocześnie bardzo skomplikowaną instrukcją obsługi, której
kiedyś nie umiała odczytać.
—
Im więcej będziesz się
nim dzielić, tym więcej otrzymasz go od innych.
Erza wręczyła Juvii
czworonoga, którego przyjęła z wewnętrzną paniką. Przytuliła
go do swojej piersi, jednak nie planowała pokazywać większych
uczuć, co więcej, chciała odciąć się emocjonalnie i postawić
między nią a nim wyraźną barierę.
—
Jesteś też jedyną osobą,
która jest w stanie go przyjąć. Ja również jestem uczulona na
sierść, a Natsu nie lubi psów. Jak to jednak zinterpretujesz,
zależy tylko i wyłącznie od ciebie. —
wyjaśniła. —
Chociaż wolałabym, abyś przyjęła tę pierwszą wersję —
dodała.
Pies ponownie zaszczekał,
niezwykle zadowolony ze swojego położenia.
—
Zresztą, uważam, że
jesteście do siebie bardzo podobni.
—
Podobni?
Juvia spojrzała na kundla.
Pomimo skutecznej obrony pies siedział grzecznie w jej
objęciach i nie sprawiał wrażenia, jakby przejmował się jej
dystansem, cisząc się z bliskości fizycznej jego i przyszłej
właścicielki. Juvia przyjrzała się psu z szczególną uwagą,
szukając rzekomych podobieństw, jednak dopóki nie spojrzała na
łeb, nic konkretnego nie przyszło jej na myśl.
—
Juvia ma odstające uszy? —
jęknęła
przerażona.
Erza nie spodziewała się
takiej odpowiedzi, więc wlepiła w nią swoje zdziwione spojrzenie.
—
Nie! —
odparła szybko —
Chodzi mi o to, że póki co oboje nie macie domu!
—
Juvia ma dom —
zaprzeczyła urażona.
Erza pokręciła przecząco
głową.
—
Dom to coś więcej niż
budynek. Jellal powiedział mi kiedyś, że to niezwykle fascynująca
rzecz, ale i trudna do zidentyfikowania. Na przykład on czuje go
jedynie, gdy trzyma mnie w swoich ramionach. To chyba jakiś rodzaj
bezpieczeństwa, który trudno ubrać w słowa.
Juvia zawstydziła się pod
wpływem obrazu, który pojawił jej się w głowie. Dokładnie
przedstawiał, to co przed chwilą opisała Erza. Na samą myśl o
tym temperatura jej ciała wzrosła dwukrotnie, więc dziewczyna
próbowała wygonić usłyszane przed chwilą słowa ze swojej głowy.
Efekt był niestety odwrotny
od zamierzonego i zamiast Jellala i Erzy, których obraz uległ
znacznej deformacji, Juvia po chwili na ich miejscu zobaczyła siebie
samą w objęciach kogoś bez twarzy. Było to jeszcze gorsze, gdyż
jedna część jej osobowości pragnęła tego, a druga trzęsła się
ze strachu na samą myśl.
To głównie ze względu na
to Juvia postanowiła spróbować, chcąc zająć swoje myśli czymś
nowym.
Usunęła ze swojej
podświadomości niewidzialną barierę, która chroniła ją przed
zbędnym angażowaniem, wcześniej bojąc się jego destrukcyjności.
Mocniej ścisnęła zwierzę, wtulając swoją twarz w jego niezwykle
miękką sierść. Skupiła się na tej chwili, próbując poczuć,
to czego nie były w stanie dać jej oziębłe i bierne ściany.
Wsłuchała się w bicie ich serc, próbując stworzyć tę niezwykłą
więź, która od poprzedniego dnia chodziła jej po głowie, i
urzeczywistnić obraz widziany chwilę temu w wyobraźni.
Po chwili jednak z
rozczarowaniem oderwała się od szczeniaka.
Pomimo usilnych starań nic
nie poczuła.
– Śmierdzi. —
powiedziała jedynie.
3
Początkowo istnienie psa w
jej intymnym kąciku świata traktowała z ogromnym dystansem. Nikt
nie miał wcześniej do niego wstępu, więc początkowa jego
obecności mimo wszystko wywróciła jej życie do góry nogami. Pies
szczekał, hałasował i stale próbował zwrócić na siebie uwagę.
Często łapał swoimi zębami jej nogawkę od spodni i próbował
zachęcić do zabawy. Innym razem przeszkadzał przy czytaniu,
wskakując na kolana i patrząc się wyczekująco swoim
niewinnym, szczenięcym wzrokiem.
Za każdym razem Juvia
goniła go za nieprzyzwoite zachowanie, dając jasno do zrozumienia,
że nie życzy sobie jakichkolwiek zbliżeń. To jasno pokazywało,
że nie czuła jednak tej specyficznej więzi, o której tyle
opowiadała Erza. Podejrzewała również, że nazywanie go cholernym
szczeniakiem lub cholernym kundlem jednoznacznie
mówiło, że nie nadała mu jeszcze imienia. Psa traktowała więc
bardziej jak bezimiennego gościa, który lada moment zamierzał
wrócić do siebie, więc miał być to jedynie krótki epizod w
jej życiu. Niedługo wszystko powinno być po staremu.
To niestety nie prawda
i akceptacja tego faktu była jeszcze trudniejsza niż znoszenie jego
wybryków w domu. Od tamtego dnia nie przytuliła go ani nie
pogłaskała. Unikała szczeniaka na wszelkie możliwe sposoby,
ograniczając ich kontakty do minimum.
Erza dzwoniła codziennie,
dopytując się o psa. Juvia nie chciała robić przyjaciółce
przykrości, więc odpowiadała na wszystkie jej pytania w taki
sposób, aby była usatysfakcjonowana, chociaż wyrzuty sumienia
zgniatały jej wnętrzności od środka. Pytała o książki, które
w rzeczywistości nadal leżały w korytarzu, chociaż niebieskowłosa
zapewniała, że studiuje je z uwagą. Zapytana raz o imię podała
pierwsze lepsze, które przyszło jej na myśl, jednak ani razu go
nie użyła. Czerwonowłosa wyraźnie była dumna ze swojego pomysłu
i cieszyła się, że Juvia również zaczęła podzielać jej
zdanie. Dziewczyna nada jednak uważała, że podarowanie jej
czworonoga było ogromnym błędem. Kilka razy na dzień
wymyślała sposoby, w jakie mogłaby się go pozbyć, jednak żaden
nie był na tyle racjonalny i humanitarny, że automatycznie
wyrzucała go z głowy.
Mimo samotności posiadała
serce, które nadal cichutko biło w jej klatce piersiowej i
była pewna, że nigdy nie zabije szybciej dla tego psa.
I dla nikogo innego.
Sytuacja jednak diametralnie
się zmieniła w pewne deszczowe popołudnie.
Piątek trzynastego
przywitał Juvię niezwykle silną ulewą. To właśnie ogromne
krople uderzające o stare okiennice sprawiły, że dziewczyna
obudziła się godzinę wcześniej niż zwykle i z łóżka zwlekła
się lewą nogą, gdyż hałas uskuteczniał jej ponowne zaśnięcie.
Już wtedy wiedziała, że są to jedne z tych dni, gdy zmienia się
w tykającą bombę, która w każdej chwili mogła wybuchnąć.
Stłuczenie ulubionego kubka przy szykowaniu sobie porannej kawy
tylko potwierdziło jej przypuszczenia. Również szczeniak działał
jej jeszcze bardziej na nerwy, gdyż tego dnia wydawał się
szczęśliwszy i energiczniejszy niż zwykle. Juvia taksowała go
zimnym spojrzeniem, nie odzywając się ani słowem. Wszystkie
negatywne emocje zgarniała w jeden punkt w swoim sercu, czekając,
aż w końcu zabraknie tam miejsca i w konsekwencji cała rozsypie
się na kawałki.
Wyczekiwany punkt
kulminacyjny nadszedł, gdy pies w poszukiwaniu zabawek natknął się
na pewne pudełko, ukryte pod jej łóżkiem. Dziewczyna w tym czasie
oddawała się przyjemności pochłaniania kolejnych wyrazów nowej
książki, którą odkryła kilka dni temu w bibliotece. To banalne
samo w sobie zajęcie chociaż na chwilę pozwoliło jej zapomnieć o
wszystkim, co ją otaczało. Nagłe szczekanie psa, które dochodziło
z jej sypialni, szybko przywróciło jej świadomość do
rzeczywistości.
Juvia szybko wstała z
kanapy, modląc się w duchu, aby szczeniak nie zrobił jej żadnej
niespodzianki na dywanie lub pościeli. To, co jednak zobaczyła, gdy
otworzyła szerzej uchylone wcześniej drzwi, było znacznie gorsze.
– Coś ty zrobił,
cholerny kundlu!? – krzyknęła na zwierzaka, który siedział
wyjątkowo z siebie zadowolony i merdał przyjaźnie ogonem, co
jeszcze bardziej rozwścieczyło dziewczynę.
Pies jakimś cudem dorwał
się do jednego z jej największych i najcenniejszych skarbów –
laleczek Teru Teru Bozu, które według wierzeń miały magiczne
właściwości odganiania deszczu. Juvia nigdy wcześniej o nich nie
słyszała, jednak kiedy ponad dwa lata temu jej babcia nauczyła ją
robić takie laleczki, Juvia z entuzjazmem tworzyła jedną szmacianą
zabawkę za drugą.
Początkowo ślepo wierzyła
w głupie przesądy, ponieważ od małego nienawidziła deszczu.
Kojarzył się ze zmartwieniami, smutkiem, łzami i ponurym
nastrojem, który towarzyszył na każdym kroku, gdy tylko krople
wody zderzały się ziemią. Juvia była osobą bardzo podatną na
pogodę, od której niemal uzależnione było jej samopoczucie.
Magnolia charakteryzowała się tym, że deszczowe dni były niemal
codziennością, więc tym bardziej pokładała nadzieję w
laleczkach. Szybko się przekonała, że nie mają one żadnego
wpływu na pogodę, jednak z jakiegoś powodu bardzo polubiła je
robić. Po śmierci babci szyła je ze zwykłego przyzwyczajenia,
czując obecność staruszki przy każdym nawlekaniu igły lub
zanurzaniu jej ostrego końca w materiale. Dlatego w każdą laleczkę
wkładała swoje uczucia i w chwili, gdy czuła się niezwykle
samotna, zawsze brała się za tworzenie kolejnej.
Teraz jednak wszystkie
laleczki leżały w strzępach, porozrzucane po całym jej pokoju,
zaprzepaszczając jej wielogodzinne starania i uczucia, które
włożyła w proces ich tworzenia.
—
Jak mogłeś? —
wyszeptała Juvia, czując łzy
napływające do jej oczu.
W jednej chwili cały pokój
stracił ostrość, przeistaczając go w koszmar, i stał się jedną
wielką plamą. Na krótką chwilę mózg stracił panowanie nad
ciałem i dziewczyna upadła na kolana. Łzy powoli spływały po
jej policzkach, a ramiona drżały, czego nie mogła powstrzymać
nawet wtedy, gdy otuliła się szczelnie swoimi dłońmi.
—
Juvia cię nienawidzi —
załkała, wyszeptując te słowa w
stronę szczeniaka. —
Nienawi... —
Nie dokończyła, gdyż wtedy nadszedł ten moment, gdy jej głos
się załamał, a z gardła wydobył się szloch, cały wypełniony
bólem i zmartwieniami, które tworzyły ją tego dnia. Drgawki
stopniowo zaczęły przybierać na sile, a kobiecie nie zostało nic
innego, jak ukryć swoją twarz w bezradnych dłoniach i wykrzyczeć
wszystko, co skumulowała w sobie od czasu ostatniej paniki.
Sama nie była w stanie
powiedzieć, do kogo miało być skierowane jej ostatnie słowo.
Nienawiść, która eksplodowała w jej wnętrzu, odnosiła się
przede wszystkim do tego domu, jej życia, ale głównie do samej
siebie.
Załamania takie jak te nie
zdarzały się zbyt często, gdyż na co dzień starała się nie
dostrzegać tego, jaki szary był jej świat i życie. Bardziej
jednak odwracała wzrok, gdy dostrzegała myśli krążące jej w
głowie i ujawniające się raz na jakiś czas. I chociaż ignorowała
ich istnienie, one nadal w niej były. Chowały się głęboko w jej
wnętrzu, namnażając i kumulując. Wtedy czekały tylko na idealną
okazję, gdy samoobrona dziewczyny ukaże woje słabe punkty i będą
wstanie przejąć nad nią kontrolę. Jej stabilność
rozsypywała się na kawałki, ukazując ją taką, jaka była
naprawdę.
Zawsze wtedy martwe i zimne
ściany domy przyglądały się z zaciekawieniem, jednocześnie
szydząc z jej kruchości. Wyśmiewały niestabilność,
zamykając w swoich beznamiętnych objęciach. Juvia oddawała się
im bez żadnego sprzeciwu, zdając sobie sprawę, że nie ma w
pobliżu nikogo innego, kto mógłby ulżyć jej cierpieniom. Zawsze
pragnęła wtedy krzyczeć i wołać o pomoc, jednak wiedziała, że
jej prośba nigdy nie zostanie wysłuchana.
Tego dnia było jednak
inaczej.
Pies, pomimo tylu niemiłych
słów, podszedł do dziewczyny i wspinając się na jej kolana,
polizał po dłoniach, które skrywały twarz.
Juvia zrobiła wtedy coś,
czego się nie spodziewała. Gdy ściany już powoli zamykały ją w
objęciach, kobieta chwyciła się kogoś, kto wreszcie usłyszał
jej nieme wołanie. Wzięła psa w ramiona i, przyciskając do
piersi, wtuliła twarz w jego sierść.
Oprócz ciepła i bicia
serca, poczuła coś jeszcze.
To chyba był dom.
4
Następnego dnia z
zaciekawieniem kartkowała książki, szukając w nich imienia, które
mogłaby nadać psiakowi. Chociaż był najzwyklejszym kundlem, nie
ograniczała się do ras i początkowo szukała po całej książce.
Przewrócenie ogromnej ilości stron zajęło sporo czasu,
jednak chciała czworonogowi nadać coś szczególnego i wiedziała,
że jej podświadomość rozpozna to jedyne imię, gdy tylko je
zauważy.
W pewnym momencie zaczynało
ogarniać ją znużenie, więc z rezygnacją otworzyła jednak
książkę na kundlach. Jej wzrok natychmiast napotkał pierwsze imię
charakterystyczne dla psów o szarej maści. Nie wiedziała, czemu
akurat to. Jego prostota była wręcz śmieszna, jednak Juvia czuła,
że nie istnieje na świecie drugie takie imię, które bardziej
pasowałoby do jej nowego domownika.
—
Gray.
Pies, który jakiś czas
temu przybiegł zmęczony ganianiem swojego ogona i ułożył się
wygodnie na jej kolanach, zaszczekał radośnie. Juvia przyjęła to
jako dobry znak i uznała, że zwierzakowi spodobało się imię.
—
Będziesz się nazywał
Gray.
Pierwszy powód był
prosty.
Miał cztery łapy, ogon
i szczekał.
A na imię było mu Gray.
- - - - - - - - - -
od autorki Rozdział pierwszy trochę nietypowy, mówi niewiele, ale początki zwykle takie są, więc keep calm and be patient. W razie jakiś wątpliwości zapraszam do zakładki o blogu. Mam również nadzieję, że odnajdę się jako nowa w kręgu opowiadań na podstawie FT i jakaś duszyczka zechce czytać moje amatorskie wypociny. Kwestie przecinków i składni kiedyś ogarnę. Póki co nadal szukam swojego stylu, o.
Kocham Cię. I to opowiadanie kocham. I Graya też. I czekam cierpliwie na drugi rozdział, bo tam będą żądlić, a raczej ktoś będzie żądlić. Tak, nie umiem już pisać komentarzy, odzwyczaiłam się, a spam i tak Ci zrobiłam na gg, więc czuję, że mi wybaczyłaś. Kocham Cię.
OdpowiedzUsuń[Chyba za bardzo się powtarzam i Nikodem mnie znielubi ;c]
Dziękuję ci moja kochana Erisiu za komentarz! Tak, będzie Pan Żądło i też się nie mogę go doczekać xD Bardzo przyjemnie pisze się z nim scenki. Ciekawe czemu... :D
UsuńDobry wieczór,
OdpowiedzUsuńmoja najdroższa i najukochańsza Perełeczko! ;w;
Z góry przepraszam, iż moja skromna osoba nie pozostawiła po sobie znaku wczoraj. :( Widziałam rozdział, tzn. widziałam, że został opublikowany, ale nie miałam jak zabrać się za jego przeczytanie i skomentowanie... jednak robię to teraz, dziś, damn, mam przed sobą to okienko (czyt. notatnik) oraz (obok) otwartą kartę z Twoim rozdziałem! *.*
No to zabieram się do czytania...
Tak na wstępie, to nie myśl sobie, że zakreślonego tekstu nie da się odczytać. :* Hihi. ~
Zaczyna się świetnie.
Wat.
Co.
Pies? XDDD
Ok, dobra. Nie wnikam, lecę dalej.
Juvia i Erza sączące herbatę, łuhuhu, widzę, że akcja początkowa porywa jak w ,,Nad Niemnem" 8)
Oczywiście żartuję.
Czekam na psa. 8)
Zgubiłaś dwa ,,ę" że tak to ujmę póki co. I styl Ci się chyba nieco zmienił. Zdanie złożone za zdaniem złożonym, aż się cieszę, że szybko i w miarę kumato czytam. XD
(Ale lubię Twój styl, oczywiście. ♥)
Ok, trzecie ,,ę".
,,Najtrafniejszy synonim głupoty to planowanie i przewiadywanie życia. Kolejny to szukanie na siłę powodu do niego." bardzo mi się spodobał ten cytat, naprawdę! *.*
Jellal niedługo wróci?
Hmm, rozumiem, że mamy tu coś głębszego.
Poczułam się zaintrygowana.
(I tekst Erzy, że Juvii potrzebny jest pies, ten na koniec ich rozmowy, GENIUSZ xD).
Właśnie piszę z Tobą na facebooku i napisałaś mi o tym ,,rozpadaniu się na milion kawałków" w 50 twarzach Grey'a (dotarło do mnie, że jakbym napisała samego ,,Grey'a" to by ktoś niewtajemniczony czytający ten koment pomyślał o ft, a nie o znanej na całym świecie ero-erotycznej sadze XD)... i nagle wracam do lektury rozdziału i widzę to: ,,rozkruszyło jej osobowość na miliony kawałków"... poległam po prostu. XDDD
Erza przyniosła Juvii psa. Co za uparta ruda baba... XD
,,Bo jako przyjaciółka chce ci dać powód." - nawiązanie do nazwy opowiadania wyczuwam! ♥
Kiedy Erza odpowiedziała ,,Do życia" i dałaś opis tego wiatru, to po wyobrażeniu sobie tego, aż wyczułam dramatyzm sytuacji. xD Jeszcze w tle jakiś soundtrack z Naruto i jestem w domu. 8)
,,Jellal powiedział mi kiedyś, że to niezwykle fascynująca rzecz, ale i trudna do zidentyfikowania. Na przykład, on czuje go jedynie, gdy trzyma mnie w swoich ramionach." Nawet nie wiesz jak cholernie nie potrafię sobie wyobrazić Erzy mówiącej coś takiego, omg. XDD
Biedna Juvia z tym psem, omg. Jakby mi ktoś wcisnął na siłę psa to nie wiem czy nie zachowywałabym się tak samo, jeszcze mając takie podejście do życia... ;_;
Ojeju, laleczki Teru Teru Bozu, pamiętam je z ft, a raczej przypomniałam sobie o ich istnieniu dzięki Tobie. ^^
,,Oprócz ciepła i bicia serca, poczuła coś jeszcze.
To chyba był dom."
Bardzo piękny fragment, naprawdę! ;___;
O jaa... Omg... *.*
Jak mi się to podobało... *.*
Skoro pies jest pierwszym... sam żywy Gray także będzie jakimś powodem... to co będzie tym trzecim powodem? ;_;
Jezuu. ♥
Boooże. ♥
Mówiłam już, że Cię kocham?
WCIĄŻ NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE ZADEDYKOWAŁAŚ MI TAK PIĘKNE OPOWIADANIE!
Masz we mnie wierną czytelniczkę, fankę, wielbicielkę (tak, dam Ci kasę) i co jeszcze sobie zapragniesz! *.*
Przesyłam mnóstwo, mnóstwo, mnóstwo weny, czekam na rozdział 2 i szczerze? Chyba sobie cały ten rozdział przeczytam jeszcze raz, tak mi się spodobało bardzo!
Kocham Cię! ;_; <3 ♥
PS Chcę już mojego Stinga...
UsuńBędzie Sting w następny poniedziałek :p
Usuńhaha, ogólnie cała akcja w tym rozdziale była tak strasznie "emocjonująca" xD Jakoś trzeba jednak zacząć a psiak mi był potrzebny do powodów ;p Cieszę się, że lubisz taki mój styl i zdaję sobie sprawę, że jest dosyć ciężki do czytania. Będę go jakoś chciała zmienić na przestrzeni tego opowiadania. A styl mi się zmienia zależnie od nastroju. Za to robienie błędów nie ;c okrutne.
Nie czuj się Jellalem i Erzą zaintrygowana xD Nie będę się rozdrabniać na poboczne wątki. A co do tego co powiedziała też mi jakoś to brzmiało, ale nie potrafiłam to sensowniej zmienić i tak musi być ;p
Cieszę się bardzo, że się spodobało pomimo tego, że rozdział był taki... miałki? Nijaki. mam w takim razie nadzieję, że kolejne będzie czytać się jeszcze lepiej i historia w jakimś stopniu zaintryguje :D Pozdrawiam i dziękuję! :*
Hejka. :)
OdpowiedzUsuńPisze z komorki (brak internetu to zuo), wiec bedzie krociutko.
Rozdzial mi sie naprawdę spodobał, bardzo lubię gruvie. Motyw z psiakiem i powodami ciekawy + bardzo fajnie piszesz. :)
Wybacz, że komentarz taki z dupy, jak w końcu uporają się z tą awarią to będę mogła coś lepszego naskrobać. :D
Pozdrawiam!
Bardzo się cieszę, że póki co się podoba, chociaż uważam rozdział za mega nudny (nie było człowieczego Graya! xD), ale skoro z takim poziomem zdołałam kogoś zaciekawić to jestem bardzo szczęśliwa. i bardzo dziękuję za komentarz! Każdy jest tak samo ważny :3
UsuńEj, to było boskie!
OdpowiedzUsuńCudowne, zazdroszczę talentu, naprawdę, napisz książkę, a będę czytała!
Szablon bardzo biały >< jebie po oczach xD. Mam przyjaciółkę, która wykonuje szablony w dwa dni, jak chcesz, to podam Ci do niej linka.
Pieeesek. *u* Grayyyyuś. Jak kawaii.
Super, super i jeszcze raz - zajebiście! Haha. xD
Pozdrawiam i weny. :**
o rany, bardzo dziękuję! Chociaż nie uważam, że mam talent. Robię masę błędów i mój styl jest miejscami bardzo ciężki. Z miłą chęcią przyjmę namiary do tej osoby, bo mnie ten szablon też denerwuje. Nie umiem ich robić i nawet już się nie będę starała nauczyć.
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz!
Ohayo!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze ta historia jest moją pierwszą historią o Gruvii, którą czytam i to nie dlatego, że ma się pojawić tutaj również NaLu alob mój inny ulubiony ship xD Graya uwielbiam, Juvią toleruję, a samą Gruvią się nie jaram, jednakże czuję w kosciach, że Twoja historia mnie kupi. W pewnym sensie już to zrobiła xD
Na pewno kupiła mnie postać Juvii - nie stalkerki, nie zakochanej do szaleństwa, nie chorobliwie zazdrosnej. Jest ponura, depresyjna, smutna i bardzo wrażliwa, co mi się podoba, bo od czegoś trzeba zacząć, a jak połowa fanficków z nią jest taka sama : narwana Lockser, próbująca złapać Graya między nogi i go nie wypuścić :____:
Do tego motyw psa również mi się spodobał, chociaż nie przepadam za nimi (jestem kociarą xD). Ale takiego szczeniaka z chęcią bym przygarnęła. I to imię! Powaliłaś mnie na łopatki. Juvia będzie gwizdać na Graya, haha xD
Główny minus to powtórki i błędy. Słowo "która" i wszelakie jego odmiany pojawiało się tak często, że dostałam oczopląsu. Radzę ci trochę to polepszyć ewentualnie poprosić kogoś doświadczonego do sprawdzania. I to cholerne "ę". Sama miałam z tym problem, więc się nie dziw, że się wkurzam, jak widzę, że ktoś go nie piszę. Odruch xD
Postać Erzy...Nienawidzę jej całym czarnym sercem, ale jeśli nie zrobisz jej mega wkurzającej to nie będzie mi zbytnio przeszkadzać. Czas pokaże.
Widzę też, że wspomniałaś o Natsu i Jellalu. Osobiście tego drugiego bardzo lubię, ale wyczuwam tutaj Jerzę a zarazem Nerzę. Hmm, mam nadzieję, że będzie to pierwsze, chociaż postać Jellala (a raczej jego brak) mnie zaciekawił.
Życzę weny i czasu, oraz zapraszam do siebie, również na historię o FT ^^
Pozdrawiam gorąco!
Ja w FT terenach się w ogóle nie czuję :D Dopiero się zapoznaję z niektórymi blogami, więc jestem kompletnie zielona i zagubiona! Nie mam pojęcia jak ta historia się przyjmie! I jeszcze mam spore problemy z szablonem, wrr...
UsuńBardzo się cieszę, że Juvia się spodobała :) Starałam się trochę wzorować anime. Początkowo była bardzo samotna i smutna, potem trochę wyniosła, a teraz... jest po prostu Juvią xD Ale jakoś będę się starała przedstawić w taki sposób, aby nie wyglądało to wymuszenie i sztucznie :)
Z zwrócenie uwagi na błędy bardzo dziękuję. Wiem, że mam z tym ogromny problem. Będę się starała, aby z każdym kolejnym rozdziałem było ich mniej :)
Ja do Erzy nic nie mam, jednak zaznaczam, że nie będę się rozdrabniać na poboczne wątki. reszta bohaterów bardziej stanowi dodatek.
Dziękuję za komentarz! ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzybyłam, przeczytałam i proszę o wybaczenie, że tak późno! Ale to cała ja, huhm...
OdpowiedzUsuńGruvia. JAK JA JĄ LUBIĘ! Podoba mi się jej niepewność, uporczywe zdystansowanie, a pod wszystkim tym ukryty optymizm! A przynajmniej głód optymizmu. Mam nadzieję, że Gray, skoro został pierwszym powodem, ten głód zaspokoi :D
A poza tym to chcę wiedzieć o Gruvii więcej! Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach będziesz coraz mocniej uchylać rąbka jej życia i charakteru :D
Dalej... Erza jest świetna! Wydaje mi się, że w pewnym sensie uratowała sytuację Gruvii i była tak jakby... świetnym preludium powodu? :o Anyway, nie miałabym nic przeciwko, jakbyś wtrącała czasem większe "conieco" z jej życia, bo mnie zaintrygowała... :D
Anyway, czekam na kolejny rozdział iii ciekawa jestem, ile z niego będę już znała, haha :D