poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 2


| POWRÓT |

1

Juvia delikatnie przegryzła dolną wargę, zakładając zagubiony kosmyk swoich niebieskich włosów za ucho. Jeszcze raz uderzyła telewizor w tył czarnej obudowy, mając nadzieje na jego cudowne uleczenie. Zamiast tego urządzenie wydało z siebie podejrzany dźwięk, po czym ucichło do końca.
Zdruzgotana, ukucnęła na wysokości czarnego ekranu, który jeszcze chwile temu przynajmniej śnieżył i popukała delikatnie w szybkę.
Juvia nie chciała – wyszeptała i spojrzała na Graya, który przyglądał jej się z zaciekawieniem.  
W tym samym momencie po całym domu rozległ się głośny dźwięk dzwonka, który zaalarmował przybycie mężczyzny, po którego zadzwoniła godzinę temu. Miała nadzieje, że uda się uniknąć niepotrzebnego marnowania pieniędzy, ale swoimi zdolnościami jedynie pogorszyła sprawę. Najprawdopodobniej będzie zmuszona zapłacić dużo więcej, niż gdyby czekała spokojnie na fachowca i nie próbowała działać na własną rękę.
Zarówno ona jak i jej portfel nie byli z tego powodu zadowoleni.
Dziewczyna podniosła się z kucek i zerknęła na swoje ubranie. Jej jęknięcie pełne rozczarowania i desperacji, było idealnym komentarzem odnoszącym się do obecnego stroju. Nie spodziewała się, że mężczyzna przyjedzie tak szybko, więc nie zdążyła ubrać się w nic lepszego; .
Gray szczeknął uspokajająco, jakby umiał odczytać jej myśli. Juvia spojrzała na psa z rezygnacją, na co on ponownie wydał z siebie dźwięk. Na zmianę stroju było za późno, więc jedynie modliła się, aby przed jej domem stał jakiś mężczyzna w podeszłym wieku, który widział już w swoim życiu wszystko. Jej przepocone i pobrudzone dresy mogłyby w innym wypadku wystraszyć kogoś o słabych nerwach, a Juvia chciała obejrzeć wieczorem swój serial i nie mieć jakiegoś biednego młodzieńca na sumieniu.
Pośpiesznie podbiegła pod drzwi i wzięła głęboki wdech na dodanie sobie odwagi. W jednej chwili całkowicie schowała swoje rozgotowane emocje, przybierając maskę opanowanej i zimnej dziewczyny. Gray przybiegł do niej na swoich łapkach, pragnąc razem ze swoją właścicielką przywitać gościa. Nie chcąc przedłużać, powoli otworzyła drzwi.
Dzień dobry. Czy to Juvia Lockser? - zapytał na wstępie młody mężczyzna, spoglądając dla pewności w jakieś papiery. Na jego piersi widniała plakietka z imieniem i nazwiskiem, które Juvia pośpiesznie zarejestrowała – „Sting Eucliffe”.
Dziewczyna nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, więc jedynie kiwnęła niepewnie głową. Tuż przed nią stał chłopak, najprawdopodobniej w jej wieku, ubrany w czarne, robocze spodnie i koszule. Był wysoki, szczupły i zadbany. Kilka niesfornych kosmyków jego blond włosów opadało mu na czoło, które zdobiła niewielka blizna nad prawym okiem. Pomimo roboczych ubrań, jego umięśniona sylwetka wyraźnie rysowała się na białej koszuli, a jej podwinięte rękawy odsłaniały skrawek tatuażu z szablo-zębną paszczą lwa, który okazale prezentował się na jego umięśnionym, lewym ramieniu.
Tak – odparła w końcu, gdy zrobiła mu miejsce, aby wraz z ciężką, czerwoną skrzynką z narzędziami, mógł wejść do środka – Proszę. - Zachęciła go gestem dłoni.
Juvia miała nadzieję, że jej twarz nie wyraża tego co działo się w jej środku. Podejrzewała, że wszystkie narządy ścisnęły się ze zdziwienia i pozamieniały ze sobą miejscami. Musiała się mocno skupić, aby za drugim podejściem odbierał ją jako chłodną i pewną siebie kobietę.
Wchodząc, niedbale otaksował swoim wzrokiem korytarz, jednak zajęło mu to zaledwie chwilę, gdyż resztę swojej uwagi skupił na ciekawszym elemencie pomieszczenia. Powoli i dokładnie przebiegł swoimi niebieskimi oczami po sylwetce dziewczyny, dłuższą chwilę poświęcając na okrąglejsze partie ciała.
W tym samym czasie pies podszedł do niego i niepewnie powąchał swoim małym, czarnym noskiem, robiąc mu psi egzamin. Najwyraźniej jednak jego wynik był negatywny, gdyż czworonóg zaczął wydawać w jego stronę ostrzegawczy pomruk, odsłaniając swoje białe kły.
Juvia spojrzała się na niego ostro, próbując opanować sytuację. Nie potrafiła sobie przypomnieć, aby kiedykolwiek jej pies zachowywał się w ten sposób.
Gray! - rzuciła – Nie wolno tak!
Pies, słysząc swoje imię automatycznie przestał, odsuwając się do gościa. Niepewnie podreptał za Juvię i skrył się za nią. Najprawdopodobniej myślał, że go nie widać, a gniew jego pani tam nie dotrze, gdyż za nogami swojej właścicielki ponownie zaczął warczeć, patrząc się wrogo na fachowca.  
Proszę się nie przejmować – uspokoił, gdy zerknęła karcąco na zwierzaka - Mam kota, to pewnie dlatego.
Juvia niepewnie podniosła swoje oczy do góry. Gdy ich spojrzenia spotkały się ze sobą, chłopak posłał jej pewny siebie uśmiech, odsłaniając część swoich niezwykle białych i ostrych zębów. Wiszący kolczyk w uchu zakołysał się żwawo, a blondyn nadal uważnie przyglądał się właścicielce domu.
Juvia poczuła się niezwykle niekomfortowo, jednak próbowała nie dać po sobie tego poznać. Sama nie była pewna czy głównym powodem są stare dresy i zwykła koszulka, które miała na sobie, dziwne zachowanie swojego psa czy lęk, który ją ogarnął po spojrzeniu w oczy nieznajomego. Bijąca od niego pewność siebie sprawiła, że Juvia poczuła się jak mała, bezbronna myszka.
Chciała skorzystać pani z naszych usług? - zapytał.
Choć pytanie wydawało się niewinne, to jednak dziewczyna wyraźnie dostrzegła akcent w którym wypowiedział słowo usługi. Brzmiało to tak jakby wyraz miał w sobie ukryty podtekst seksualny. Juvia miała ogromną ochotę wyprosić Stinga ze swojego domu, jednak żadna logiczna wymówka nie przychodziła jej do głowy. Sama zadzwoniła do firmy z prośbą o pomoc, więc musiała jakoś poradzić sobie w obliczu tak nieprzyjemnej i dwuznacznej sytuacji.
Juvia zaprowadzi – odparła, wymijając blondyna i idąc wzdłuż korytarza.
Chłopak ruszył w milczeniu za nią, a dziewczyna wyraźnie czuła jak jego wzrok ponownie z ogromną dokładnością badał jej dolne partie ciała. Wydawało się jakby zamierzał pożreć ją wzrokiem, uprzednio rozeznając się, które miejsce wygląda najapetyczniej.
Pod wpływem tej świadomości dziewczyna wyprostowała się dumnie i pomimo skurczów w żołądku, wywołanych niepokojem, postanowiła być dzielna i nie dać się zdominować na własnym terytorium.
- Lubie domy z bogatym i ciekawym wyposażeniem – zagadał niewinnie, jednak jego opinia bynajmniej nie dotyczyła umeblowania, a raczej jej ciała, które również zakwalifikował do wystroju pomieszczenia.
Juvia nie wyraziła chęci nawiązania rozmowy, pragnąć jedynie pokazać główny powód wizyty chłopaka, aby następnie zaszyć się w kuchni i w spokoju doczekać końca jego usług. Gray dreptał wiernie obok niej, stale obserwując swojego nowego wroga.
– Ten zdecydowanie do takich należy. - ciągnął dalej – Dawno nie widziałem czegoś równie przykuwającego wzrok i pobudzającego wyobraźnie.
Juvia podziękowała w duchu, że korytarz nie był zbyt długi, a pokój gościnny, w którym znajdował się telewizor, mieścił się zaraz obok niego. Juvia weszła i stanęła przy drzwiach, natomiast Sing podszedł do telewizora, położył obok siebie skrzynkę z narzędziami i stamtąd rozejrzał się po pomieszczeniu.
Juvia podążyła za nim, szukając czegoś czego mogłaby się wstydzić. Jej pokój był urządzony w starym stylu, nieco ponury, jednak nigdy nie miała nic przeciwko temu. Telewizor stał na środku, naprzeciwko wersalki, która mieściła się tuż pod oknem. Okno natomiast zdobiła firanka i stare, puszczone do ziemi zasłony. Naprzeciwko niego stała ogromna szafa, która skrywała w sobie wszystkie jej ubrania i inne potrzebne rzeczy.
Naprawdę bardzo tu przytulnie – skomentował.
Telewizor od kilku dni bardzo często śnieżył i gubił sygnał. - powiedziała ostro, ignorując jego opinie - Juvia się na tym kompletnie nie zna, ale próbowała go naprawić i chyba tylko pogorszyła sprawę, bo przed chwilą całkowicie przestał działać – wyjaśniła.
Patrzyła się w skupieniu na czarną obudowę, pragnąc aby i jego uwaga wreszcie skupiła się tylko i wyłącznie na zepsutym urządzaniu. Jednocześnie starała się ignorować jego obecność i zainteresować rozbiegane myśli czymś innym. Nadal czuła ten nieprzyjemny dreszcz, który wywoływały w niej jego oczy. Miała nadzieję, że jej przeczucie się myliło i blondyn faktycznie będzie pochłonięty myślami o swojej pracy.
Zebrała w sobie resztki odwagi i niepewnie spojrzała na Stinga. Stał między nią a telewizorem i nadal chłonął swoim wzrokiem. Dzieliły ich od siebie zaledwie trzy kroki. Wyglądał, jakby pomylił główny powód swojej wizyty w jej mieszkaniu. Z drugiej strony wyglądał jak fachowiec, który faktycznie próbował znaleźć jakąś usterkę, jednak nie w telewizorze, a w niej. Zdała sobie sprawę, że z odkrytym ciałem jest wszystko dobrze, więc blondyn mógł zastanawiać się w którym miejscu usterka znajduje się pod ubraniem i jak bardzo ono mu przeszkadza w rozszyfrowaniu tego.
Szybko odgoniła tą absurdalną myśl.
Juvia w razie potrzeby będzie w kuchni – Starała się z całych sił, aby jej głos był bez emocji, a oczy obojętne i zimne. - Jeśli będzie mogła w czymś pomóc, proszę wołać.
Nie ma problemu. - odparł swobodnie.
Na końcu ukłoniła się delikatnie, dziękując za pomoc i stanowczym krokiem ruszyła w stronę kuchni, odwracając się do blondyna plecami. Gray nadal dumnie szedł obok niej. W tym samym momencie, gdy zegar na ścianie oznajmił nastanie południa, Juvia ponownie poczuła na swoim ciele wzrok pary ciemnoniebieskich oczu. Swoimi niewidzialnymi mackami dotykały każdy skrawek jej ciała, powoli, acz stanowczo, unieruchamiając ją w swoich objęciach.

2

Gray westchnął, wyzywając siebie w duchu od największych tchórzy i wcisnął wreszcie dzwonek, który wyraźnie zaczynał tracić do niego cierpliwość. Nie mógł mu się dziwić, gdyż sam denerwował się na swoje niezdecydowanie, a stanie kilka minut przed drzwiami i zastanawianie się czy to na pewno dobry pomysł, musiało wyglądać z boku niezwykle komiczne. W duchu poczuł się znowu nastoletnim chłopcem, a dźwięk dzwonka wypełniający wnętrze domu, przed którym stał tylko pogłębił jego dziwny, nostalgiczny uścisk na sercu. Nadal nie wiedział czy jego spontaniczny pomysł był dobry i właściwy; w głębi siebie czuł jednak potrzebę, aby najpierw odwiedzić starych przyjaciół, a dopiero w drugiej kolejności swój dawny dom.
Minęło zaledwie kilka sekund, a do jego uszu doleciały dźwięki poruszenia. Świadczyły one o tym, że domownicy jednak byli w domu, co ostatecznie przekreśliło jego tchórzowską nadzieję na odwrócenie się na pięcie i wrócenie pod ten dom w innym, dogodniejszym terminie.
Nashi, otwórz za tatę drzwi!
Gray uśmiechnął się pod nosem. Mógłby nie być w Magnolii przez tysiąc lat, wyjechać do najtłoczniejszego miasta na świecie, poznać przez ten czas milion ludzi, a i tak zawsze poznałby w tłumie ten głos.
Natsu! - Usłyszał, jak w odpowiedzi na jego prośbę zabrzmiało stanowcze, kobiece upomnienie – To ty miałeś zająć się dzieckiem, a nie dziecko tobą!
Spojrzał się w ostatniej chwili na swój przeładowany samochód, jakby mógł w nim znaleźć odpowiedź na jego obawy. Auto niestety stało jedynie przy bramie, niewzruszone jego niezdecydowaniem.
Gdy stanowczy głos Lucy przypominał chłopakowi wcześniejszy układ, który zawarli, drzwi delikatnie się uchyliły. Przez niewielki otwór zerkała na niego para brązowych oczu. Zaciekawiony wzrok dziecka powitał go niepewnie i gdy dziewczyna zauważyła, że Gray nie ma zamiaru się na nią rzucić, swoimi malutkimi rączkami poszerzyła swój zasięg widoczności, otwierając drewnianą rzecz szerzej.
Gray nie mógł się nadziwić jak bardzo zmieniło się dziecko jego dawnych przyjaciół od czasu, gdy ostatni raz jego stopy stąpały po magnolskiej ziemi. Gdy opuszczał wieś razem ze swoim ojcem, Nashi dopiero zaczynała uczyć się chodzić, potrzebowała całodobowej uwagi i ledwo sięgała mu za kostki, gdy uparcie czyściła swoimi dziecięcymi kolanami podłogi, po których sunęła niczym dziecięcy motorek wyścigowy w śpioszkach. Jej krótkie, różowe włoski sterczały wtedy na wszystkie strony, a z małych ust co jakiś czas wydobywał się dziecięcy śmiech, którego powód był znajomy tylko dziecku.
Teraz dziewczynka miała około metra wzrostu i już dawno pozbyła się śpioszek na rzecz letniej, różowej sukienki. Jej kolana zdobiło kilka zadrapań, jednak mógł się założyć, że już dawno wyrosła z chodzenia na czworaka, a ich pochodzenie mógł wyjaśnił malutki rowerek, stojący przy bramie. Włosy nie inspirowały się już fryzurą jej ojca, tylko cierpliwie poddały prawom grawitacji. Przynajmniej na to wyglądało, gdyż kilka prostych pasem włosów, które nie zdążyły stać się jeszcze sterczącymi kitkami, opadały swobodnie na jej plecy. W pozostałych nieszczęśnikach, związanych gumkami recepturkami, Gray bez problemu rozpoznał talent Natsu i jego ukryte marzenia o zostaniu fryzjerem.
Dziewczynka patrzyła się w niego intensywnie, zaciskając swoje malutkie piąstki na drzwiach. Gray nie wiedział jak się zachować, więc pierwsze powitanie po tylu latach zamierzał oddać intuicji. Już miał kucać przy dziecku i wyciągnąć w jej stronę rękę na powitanie, gdy ta wyprzedziła jego zamiary i ostudziła zagranie przyjaznego wujka Graya.
Tatuś zablaniał wpuscać do domu zboceńców – powiedziała ostrożnie.
Spojrzał się zdziwiony na dziewczynkę, marszcząc przy tym delikatnie brwi, jakby ten prosty nawyk miał pomóc mu w przyśpieszeniu swojego myślenia i zrozumieniu jej reakcji. Jego mózg nie zdążył jednak pokazać na co go stać, gdyż zaraz po tym w drzwiach stanęła matka pięciolatki, próbując zapanować nad sytuacją.
Przepraszam za... - zaczęła, lecz zamilkła, gdy ich spojrzenia się ze sobą spotkały.
Cześć – powiedział niepewnie, unosząc do góry swoją prawą dłoń.
Poczuł się niezręcznie, gdy Lucy w pierwszych chwilach szoku patrzyła się oniemiała na niego i nie była w stanie skleić żadnego prostego zdania. Jej wzrok najprawdopodobniej zakrzywiał rzeczywistość i podpowiadał, że właśnie jest świadkiem pojawienia się ducha z baśniowych legend. Jej mina niezbyt umiejętnie ukrywała, że ostatnią rzeczą w którą mogła uwierzyć, była jego niespodziewana wizyta w Magnolii.
Graya ciekawiło co się stanie, gdy uświadomi ją, że wraca na stałe.
Do widzenia – Nieprzyjemną ciszę niespodziewanie przerwała Nashi, próbując zamknąć mu drzwi przed nosem. Dla Lucy był to jak kubeł zimnej wody wylany na kark, przy trzydziestostopniowym mrozie. Blondynka szybko uskuteczniła zamiary dziecka, odrywając od niego swoje brązowe spojrzenie. Pięciolatka nabrała w usta zbyt dużo powietrza, pokazując jak bardzo uraziło ją zachowanie jej matki.
Leć po tatę – zarządziła jedynie, ignorując dziecięcą oznakę buntu.
Zanim jednak Nashi pognała w głąb domu, posłała Grayowi krótkie spojrzenie, przepełnione dziecięcą nieufnością, ale i ciekawością.
Gray – odezwała się Lucy, gdy pierwszy szok powoli minął. Zrobiła mu miejsce w progu i gestem dłoni zaprosiła do środka – Wejdź, proszę.
Przepraszam za najście – wyrecytował wyuczoną od lat grzecznościową formułkę, przyjmując dziewczyny propozycje. Dźwięk zamykanych za nim drzwi był jak sygnał, że jego ostatnia szansa na ucieczkę minęła i już nie ma odwrotu.

3

Jej serce biło jak oszalałe, powodując nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej. Wskazówka od wyznacznika samooceny skakała jak szalona. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Było to jedno z najbardziej nieprzyjemnych doświadczeń jakie przeżyła. Nawet po tym, gdy szczelnie zamknęła kuchenne drzwi jego rozbierający i pewny siebie wzrok nadal naruszał jej prywatność.
Delikatnie przyłożyła lewe ucho do drewnianej powierzchni. Ignorując harmonijne stukanie zegara, próbowała wychwycić dźwięki, które wydawał blondyn. Bała się, że zamiast sprzętem mógł zająć się myszkowaniem w jej szafkach. Na samą myśl o tym, że mógł zaglądać do jej półki z bielizną temperatura jej wnętrza wzrosła o kilka stopni. Na policzkach pojawił się rumieniec, którego obecności nie potrafiła zrozumieć. Widziała wielokrotnie takie sytuacje na filmach i nigdy nie kończyły się one dobrze.
Westchnęła, próbując się uspokoić.
Zdała sobie sprawę, że być może jej wyobraźnia zapuściła się za daleko i wypadałoby ją zbesztać za złe zachowanie. Jej pies miał dobrą intuicję, jednak wzmianka o kocie w jakiś sposób usprawiedliwiała jego wrogie zachowanie. Mężczyzna mógł mieć takie usposobienie i traktować każdą klientkę w ten sposób. Nie mogła od razu zakładać, że jest zboczeńcem i zrobi jej krzywdę. Po naprawie telewizora odjedzie i najprawdopodobniej nigdy już się nie spotkają.
Przynajmniej taką miała nadzieję. Obraz jej kruchego ciała kontra jego mięśni mówił sam za siebie. Zdolność logicznego myślenia nasuwała jej tylko dwa rozwiązania w takiej sytuacji – ucieczkę albo natychmiastową ucieczkę.
Oderwała swoje ucho od drzwi. Poczuła nagłe wyrzuty sumienia, oskarżając nieznajomego o najgorsze. Może to wcale problem nie leżał w nim, a w jej postrzeganiu świata. Definitywnie musi odstawić filmy i książki na jakiś czas. I częściej zabierać Graya na spacer. Świeże powietrze i kontakt z ludźmi dobrze jej zrobi.
Pies jakby wyczuł jej myśli i szczeknął zadowolony. Cały czas patrzył się na swoją właścicielkę i niebieskowłosa cieszyła się, że nie potrafił analizować jej zachowania. Gray miał dosyć gadatliwe usposobienie jak na psa, więc nie chciała być tygodniową sensacją wszystkich kundli w okolicy.
Dziewczyna spojrzała się na niego i uśmiechnęła lekko.
Juvia zabierze cię wieczorem na spacer – powiedziała.
Gray zamerdał radośnie ogonem i poszedł do swojej miski uspokoić pragnienie.
Kobieta nie wiedziała co ma w najbliższym czasie ze sobą zrobić. Pomimo logiczniejszego myślenia, nadal czuła w sobie niepokój, więc wykluczyła pomysł, aby wyjść na zewnątrz i popracować w ogródku. Zresztą, w razie czego powinna być w domu, bo zarzekała się, że będzie w kuchni.
Z rezygnacją rozejrzała się po pomieszczeniu, próbując znaleźć sobie wymuszone zajęcie.  

4

Głowa Graya od dawna była zapełniona wieloma myślami, które spędzały mu sen z powiek, jednak jedna z nich napawała go niezwykłą ciekawością – jak zareaguje Natsu na jego widok. Zawczasu układał wiele scenariuszy, szukając w nich odpowiedzi, jednak każdy kończył się tak samo, niezależnie od okoliczności – pięścią chłopaka na jego twarzy. Wierząc w swoje przeczucia, Gray przypomniał sobie kilka obronnych chwytów i kontrataków, które używał na Natsu, gdy byli dziećmi i zawsze przynosiły mu zwycięstwo.
Nie zakładał, że przyjaciel mógł go czymś zaskoczyć.
Gdy przekroczył próg domu, Nashi akurat przyprowadziła go z pokoju gościnnego. Gdy go zobaczył jego oczy również chwilowo przeszło zdziwienie, jednak nie dał po sobie tego poznać w takim samym stopniu jak Lucy. Blondynka, pomimo kolorów włosów, była inteligentna i również przekalkulowała w głowie prawdopodobne scenariusze reakcji różowowłosego.
O jakich zboczeńcach naopowiadałeś Nashi? - zapytała i zanim cokolwiek zdołał powiedzieć na swoją obronę, Lucy uraczyła go spontanicznym kazaniem, aby odwrócić jego uwagę. Jednocześnie chciała oszczędzić dziecku kłótni dwóch starych przyjaciół.
Gray zdawał sobie jednak sprawę, że dawnego Natsu lekkie upomnienie i ostrzeżenie nigdy nie były w stanie zniechęcić do wymierzenia jego sprawiedliwości. Tym bardziej odwrócenie uwagi, gdyż gdy na czymś mu zależało, nic nie było w stanie odgonić myśli od głównego, niezwykle interesującego w danym momencie toru. Dziecinne obrażanie się też nie wchodziło w grę, więc wyjaśnienie pozostawało jedno.
Natsu wydoroślał.
Napijesz się czegoś, Gray? - zapytała, gdy całą czwórką udali się do kuchni. Nashi uparła się, że chce być uczestnikiem ich rozmowy i nie zamierza bawić się sama w swoim pokoju. Na chwilkę tylko zniknęła, aby zaraz wrócić z kubkiem kredek i kilkoma kartkami papieru, które w ich obecności planowała najprawdopodobniej wypełnić.
Co mam nalysować, tatusiu? - zapytała grzecznie, siadając przy stoliku po jego lewej stronie.
Gray? - ponowiła pytanie Lucy.
Przez jego plecy przeszedł nieprzyjemny dreszcz, jakby został przyłapany na gorącym uczynku gapienia się na Natsu, który zaczął tłumaczyć pięciolatce co ma narysować, całkowicie ignorując jego jestestwo. Nie mógł jednak w ciągu kilku minut przyzwyczaić się do tego obrazu, ponieważ był on dla niego czymś zupełnie nowym, obcym i nieprawdopodobnym.
Wody – odpowiedział szybko.
Lucy pokiwała głową i uśmiechnęła się do niego ciepło.
Miał nadzieję, że jego twarz nie zdradzała wewnętrznego ucisku niepokoju, który związywał niewidzialnym węzłem jego wnętrzności. Serce biło mu jak szalone, zagłuszając niektóre dźwięki, które powinny w całości do niego docierać. Wszystko szło zbyt gładko, przyjaciele byli zbyt gościnni, a żaden scenariusz nie zakładał takiej opcji. Ta świadomość tylko i wyłącznie mnożyła w nim wyrzuty sumienia, których bał się przez całą podróż do Magnolii i nie miał pojęcia jak nad nimi zapanować.
Gdy Lucy położyła przed nim szklankę z piciem, podjęła się lekkich i nic nie znaczących tematów, jakby Gray zniknął tylko na cztery dni. Usiadła po prawej stronie Natsu, który w milczeniu świdrował go swoim nieufnym wzrokiem, bynajmniej się z tym nie kryjąc. To właśnie on pierwszy przerwał sztuczne wymiany zdań o pogodzie, ogródku i innych błahych sprawach. Nigdy nie szczycił się cierpliwością i wymuszoną uprzejmością, natomiast szczerość śmiało mogła wygrać konkurs na jego drugie imię. Tym samym było to jego pierwsze słowa, które skierował do niego po czterech latach.
Oh – jęknął, nie szczędząc przy tym nutki niedowierzania i kpiny – Coś mi tu śmierdzi, odkąd tutaj jesteś, Gray. - Ich zaciekła walka na spojrzenia trwała chwilę, dopóki nie dodał – Lucy, otwórz okna, bo nie wytrzymam.
Natsu! – najeżyła się, próbując piorunującym wzrokiem przypomnieć mu kilka podstawowych manier – Nie jestem twoją służącą!
Nie? - Udał zdziwionego.
Jej twarz natychmiastowo zrobiła się cała czerwona. Lucy najprawdopodobniej zaczęła układać w swojej głowie szczegółowy plan zamordowania chłopaka późną nocą, gdy pogasną wszystkie uliczne lampy i dają zawładnąć ciemności i ciszy w najbliższej okolicy. Gray uważał, że jest się czego bać, gdyż wyobraźnie Lucy nie hamowały żadne granice.
Szkoda. – zaskomlał Natsu, zarzucając na plecy blondynki swoje prawe ramie – Miałbym najśliczniejszą służącą na świecie. - dodał, po czym delikatnie ucałował jej zarumieniony od złości policzek.
Lucy najwyraźniej zdumiała ten nieoczekiwany wyraz czułości ze strony ojca ich dziecka. Napięte rysy jej twarzy złagodniały, a w oczach przez kilka chwil zagościło zdziwienie, którego nawet nie próbowała ukryć. Na policzkach ponownie zagościły rumieńce, tym razem nie od gotującej się w niej wściekłości.
Gray patrzył się na to wszystko, starając być zewnętrznie obojętny na ich wzajemne docinki i późniejsze okazywanie uczuć. Nie ukrywał, że było w tych scenkach coś z dawnych relacji, które łączyły ich od dziecka. Dostrzegał między nimi jednak i nowe więzi, które musieli stworzyć podczas jego czteroletniej nieobecności. Gdy opuszczał Magnolie, próżno szukać było jakichkolwiek czułości pomiędzy ich kłótniami i momentami urażonych milczeń.
Między wami już wszystko dobrze? - zagaił, gdyż mimo wszystko bardzo ciekawił go ten temat i chciał wykorzystać sytuację do oddalenia ich umysłów od jego osoby – Gdy wyjeżdżałem mięliście się rozstawać na dobre.
Lucy delikatnie poprawiła się na krześle, subtelnie strącając rękę Natsu z jej ramienia. Wyrwała się z objęć chwilowego szoku, próbując zignorować wcześniejszą sytuację. Nie wyglądało to bynajmniej na sztuczny okaz miłości, który perfekcyjnie wyuczyli się pod publikę. Lucy wyraźnie była speszona tylko i wyłącznie jego obecnością. Możliwe, że jej mózg niekontrolowanie przełączał się na przyjacielskie stosunki, jakie utrzymywali podczas trwania ich przyjaźni.
To trochę skomplikowane, ale bardzo dużo pomogła nam Nashi – odpowiedziała, spoglądając na dziecko, które uparcie kreśliło rysunek świecowymi kredkami – Chociaż dużo nas kosztowało, aby to docenić.
Gray z zaciekawieniem spojrzał się na dziecko, a później na ich dłonie, jednak nie dostrzegł na nich żadnych charakterystycznych ozdób.
Nie macie jeszcze ślubu? - zapytał zdziwiony.
Nie daj się nabrać, Lucy! - ostrzegł ją chłopak, posyłając mu cwaniacki uśmieszek – Próbuje odciągnąć nas od głównego tematu!
Gray posłał mu pełne mordu spojrzenie i gdyby faktycznie zadziałało, Natsu już po sekundzie leżałby na ziemi i błagał go o litość. Kolejny dowód na to, że te cztery lata nie poszły na marne w kwestii jego rozwoju i był coraz skłonniejszy uwierzyć, że wreszcie Natsu wydoroślał. Bez problemu rozpracował jego zamiary, więc należało brać to pod uwagę przy wystawianiu końcowej oceny.
Przyjdzie czas to się dowiesz. – dodał – Najpierw musisz odbudować nasze zaufanie, Gray.
Wziął głęboki wdech, czując, że właśnie nadszedł moment, który miał być wielkim rozczarowaniem dla jego przyjaciół, żądnych prostej odpowiedzi.
Nie chce was okłamywać. - zaczął powoli - Jestem wam to winny, po moim zachowaniu i nie dawaniu znaku życia przez te cztery lata.
Odjechaliście bez żadnego uprzedzenia! - przypomniał Natsu, uderzając lekko pięścią w stół, nie próbując przy tym hamować swojej wewnętrznej urazy.
Gray spodziewał się, że Lucy ponownie spróbuje powstrzymać zbytnie okazywanie emocji swojej drugiej połówki, jednak jej bierność lekko go zaskoczyła. W skupieniu posyłała mu ciekawskie spojrzenie, z którego łatwo było wyczytać i nutkę żalu za to jak wcześniej z nimi postąpił.
Naprawdę was przepraszam – powiedział, nie kryjąc skruchy – Nie mogę wam jednak jeszcze tego powiedzieć. Potrzebuję czasu, żeby...
Cztery lata ci nie wystarczą? - przerwał Natsu, a wybuch złości postawił go na nogi. – Cztery lata temu zwiałeś bez słowa i nie dawałeś żadnego znaku życia! Teraz zjawiasz się jakby nigdy nic i myślisz, że wyjdziesz z tego domu bez jakichkolwiek wyjaśnień!?
Zaufajcie mi! – poprosił ostrzej, również podrywając się z krzesła. Patrzyli na siebie złowrogo i gdyby nie stół, który ich ograniczał, już dawno wymieniliby się paroma ciosami. – Naprawdę nie mogę wam powiedzieć!
Spokojnie, Natsu – powiedziała delikatnie Lucy, kładąc swoją dłoń na jego pięści. Ukradkiem zerknęła na Nashi, która przerwała rysowanie i z zaciekawieniem przyglądała się rozgrywanej scence – Gray nigdy by nas nie okłamał bez powodu – zapewniła różowowłosego, który pod wpływem jej spokojnego głosu wyraźnie złagodniał.
Gray spojrzał się z wdzięcznością na dziewczynę, ciesząc się, że chociaż ona jest w stanie uszanować jego milczenie. W przeciwieństwie do Natsu, który wlepił w niego swój urażony wzrok, dając jasno do zrozumienia, że nie czuje się usatysfakcjonowany i nie zostawi tego tematu w spokoju. Gdyby nie Lucy, najprawdopodobniej zakończenie ich sporu wyglądałoby zupełnie inaczej.
Natsu prychnął, odwracając wzrok w kierunku okna.
Pewnie znowu ucieknie, jak tylko wyjdzie z tego domu – mruknął pod nosem, jednak starannie zadbał, aby jego domysły doleciały do Graya uszów.
Spokojna głowa – zapewnił, ciesząc się w duchu, że zaraz będzie miał najgorsze za sobą – Wracam do Magnolii.
Spodziewał się, że równie dobrze mógł powiedzieć, że jest gejem i od lat podkochiwał się w Natsu, a reakcja niewiele różniłaby się od tej, którą ujrzały jego oczy.
A co z moim domem? - zapytał szybko, chcąc zaznaczyć, że nie chce wszczynać kolejnej kłótni. Miał nadzieję, że jedną część nieprzyjemnej rozmowy mają już oficjalnie za sobą.
Jak to wraca...!?
Natsu ciało ponownie unosiło się ku górze, niesione nieopisanym gniewem. Lucy tym razem równie szybko zareagowała, kładąc dłoń na jego ramieniu i przy użyciu niewielkiej ilości siły, posadziła go ponownie na krześle, gdzie było jego miejsce. Posłała mu ten rodzaj spojrzeń, które był ich szyfrem i nikt poza nimi nie był w stanie go odczytać.
Natsu zaklął pod nosem, patrząc się na Nashi, która najprawdopodobniej była głównym powodem jego pozornego spokoju i zaakceptowania faktów.
Wygląda tak jak cztery lata temu – odparła spokojnie Lucy – Nie sądzę również, aby ktoś próbował się do niego włamać, więc nie powinieneś być tym zaniepokojony.
Ten fakt nieco uspokoił jego zaniepokojoną duszę, jednak nadal pozostawała jedna, niezwykle istotna kwestia.
A dom obok? - dociekał – Wprowadził się tam ktoś?
Lucy milczała przez chwilę, próbując wychwycić sens jego pytań i ukryte dno.
Tak. - Pokiwała w końcu głową – Niedługo po twoim wyjeździe dom kupiła starsza pani i wprowadziła się tam razem ze swoją wnuczką. Zmarła jednak trzy lata temu, więc dziewczyna go odziedziczyła i mieszka tam teraz sama.
Gray zaklął w myślach, niepocieszony nową informacją.
Tego również nie przewidział. 



- - - - - - - - - - 

od autorki;  terminy to zła rzecz, więc oficjalnie nie zdały u mnie egzaminu, co za tym idzie data następnego rozdział owiana jest tajemnicą, zarówno dla was jak i dla mnie. Nie wiem również czy uda mi się napisać go w przeciągu dwóch następnych tygodni, ponieważ chce się teraz skupić na moim drugim blogu. Postaram się abyście jednak dłużej niż miesiąc nie musieli czekać. 
Co do rozdziału - całą ostatnią scenkę pisałam dzisiaj, więc mogła wyjść nijaka, gdyż nie jestem przyzwyczajona do pisania takich ilości jednego dnia.  Ogólnie jednak jestem z niego w miarę zadowolona i uważam, że jest nieco ciekawszy niż pierwszy.
Dziękuję również za Wasze wcześniejsze komentarze! ♥ 
Me serduszko się raduje niezmiernie. 
Szablon wykonała Mayako CREDIT